Zosia świetnie pisze. Czy jest w stanie być uznaną pisarką bez niczyjej pomocy?
Zosia jest bardzo dokładna. W całej powieści nie zdarzył się jej żaden błąd, nawet jedna literówka. Zatem nie potrzebuje redaktora i korektorów. Jednak wciąż pozostają sprawy niezwiązane bezpośrednio z samym tekstem. Książka to jeszcze ilustracje, a co najmniej projekt okładki, więc konieczna jest współpraca z ilustratorem.
Na szczęście Zosia poza talentem literackim, ma talent plastyczny. Jest w stanie przygotować tekst i ilustracje w formie nadającej się do druku, przez co nie potrzebuje ilustratora, jednak wciąż potrzebuje drukarni.
Oczywiście Zosia Samosia może stwierdzić, że będzie drukować we własnym zakresie, ale wtedy potrzebuje papieru, tuszu i drukarek.
Żeby ustrzec się od współpracy z dystrybutorami i producentami papieru, drukarek i tuszu może korzystać z urządzeń własnej konstrukcji pracujących na jej autorskich tuszach. Ponadto będzie drukować na papierze, który samodzielnie zrobi z drzew, które własnoręcznie posadziła. Wiedzieliście, że Zosia ukończyła z wyróżnieniem 23 inżynierskie kierunki studiów i technikum leśne?
OK. Zosi Samosi udało się wydrukować cały nakład bez niczyjej pomocy. Kosztowało ją to wiele wyrzeczeń, bo musiała boso (żeby nie być zależna od współpracy z szewcem) tysiące kilometrów i przepłynąć wpław (żeby nie musieć współpracować z przedstawicielami przemysłu stoczniowego) Atlantyk i Pacyfik, żeby bez niczyjej pomocy zdobyć rzadkie surowce potrzebne do budowy własnej drukarni i papierni. Ponadto musiała czekać wiele lat, aż urośnie jej las. Teraz pozostaje sprzedać ten wydrukowany nakład.
Żeby nie musieć współpracować z hurtowniami książek i księgarniami naturalnym ruchem będzie założenie własnej sieci księgarni. Obsługę tysięcy punktów handlowych na całym świecie, bez zatrudniania pracowników, Zosi zapewni jej rzadka umiejętność multi-lokacji, która przybiera formę bliską wszechobecności.
Oczywiście sprzedaż wśród wielu różnych narodów wymaga tłumaczenia dzieła. Zosia Samosia nie potrzebuje tłumaczy, bo sama świetnie zna 174 języki.
Nie dla herosów
Jeśli ustępujesz Zosi w choć jednym punkcie, to znaczy, że w jakimś zakresie będziesz współpracować z innymi.
Jeśli nie chcesz czekać aż urośnie zasadzony przez Ciebie las, by zacząć używać papieru, to też jesteś skazany na współpracę z innymi.
Jeśli nie masz ochoty na podróż na kraniec świata, żeby w ekstremalnych warunkach zdobyć kilka gram rzadkiej substancji, współpracuj z innymi.
Współpraca pozwala nam zajmować się tym, w czym jesteśmy najlepsi. Pozwala robić kilka rzeczy jednocześnie. Dzięki temu odpowiednie rozdysponowanie pracy może ograniczyć czas realizacji, a przy okazji można osiągnąć jeszcze lepszy rezultat. Współpraca, choć trudna pozwala na osiągnięcia niemożliwe dla jednostki.
Zasady rozliczeń są jedną z najbardziej interesujących nas tematów. Wszystkie modele rozliczeń można sprowadzić do prostej formuły:
Honorarium = podstawa naliczania x stawka
Różne zasady rozliczeń wiążą się z innym ryzykiem dla autora i wydawcy. Tu jest konflikt. Metody rozliczeń w różnym stopniu rozkładają te ryzyko. Opiszę poszczególne modele rozliczeń w kolejności rosnącej według ryzyka dla wydawcy.
Wydawnictwo usługowe
W tym modelu wydawnictwo świadczy usługi dla autora pomagając mu wydać książkę. To autor ponosi wszystkie wydatki związane z wydaniem książki, ale później cały dochód ze sprzedaży książki trafia do niego. Twoim honorarium jest to, co zostanie ze sprzedaży książek po opłaceniu wszystkich opłat związanych w wydaniem i dystrybucją książki.
Tyle teorii. W praktyce nawet po wydaniu pojawią się opłaty związane z prowadzeniem kampanii promocyjnej. Gdy wydawnictwo podejmuje się dystrybucji książki, to pobiera od tego prowizję. Zaletą jest, że te prowizje zazwyczaj są stosunkowo małe.
Honorarium liczone od dochodu ze sprzedaży książki
W tym przypadku podstawą naliczenia honorarium jest dochód ze sprzedaży książki.
Dochód to wszystkie przychody osiągnięte ze sprzedaży książki pomniejszone o koszty jakie wydawnictwo poniosło na wydanie i dystrybucję książki. W interesie wydawnictwa jest, żeby nie zapomnieć o żadnej kategorii kosztów. W interesie autora jest zadbanie o konieczność przedstawienia przez wydawcę rzetelnej dokumentacji finansowej.
Czym to się różni od wydawnictwa usługowego?
Cechą wspólną jest to, że autor zaczyna zarabiać na książce, gdy uda pokryć się wszystkie koszty wydania książki. Główną różnicą jest to, że autor nie musi wnosić żadnego wkładu finansowego, co chroni go na wypadek, gdyby książka okazała się niewypałem. Jednak gdyby książka okazała się sukcesem, to wydawnictwo usługowe jest lepsze, bo działa jak honorarium liczone od dochodu ze sprzedaży książki ze stawką 100%.
W praktyce żadne wydawnictwo nie zaoferuje stawki 100%. Muszą oni mieć rezerwy na wypadek nietrafionych pozycji lub na rozwój i potencjał do korzystania z narzędzi nieznanych w momencie zawarcia umowy. Jeśli chodzi o stawki to trudno jednoznacznie powiedzieć jakie są w porządku. Debiutant może się cieszyć jeśli znajdzie wydawnictwo oferujące stawkę na poziomie 30%, ale osoba, która właśnie odebrała nagrodę Nobla z literatury bez problemu znajdzie oferty na 80%.
Honorarium liczone od przychodu ze sprzedaży książki
W tym przypadku podstawą naliczenia honorarium jest przychód ze sprzedaży książki.
Przychód to środki uzyskane ze sprzedaży książek, czyli dodane do siebie ceny transakcyjne wszystkich sprzedanych egzemplarzy. W sprawozdaniach z reguły przychód podawany jest jako wynik mnożenia uśrednionej ceny transakcyjnej i liczby sprzedanych egzemplarzy.
Warto zauważyć, że w tym modelu nie uwzględnia się kosztów wydania. Ten model podnosi ryzyko wydawcy, bo zaczyna wypłacać honorarium autorskie już od pierwszego sprzedanego egzemplarza, jeszcze zanim pokryje on pozostałe koszty wydania.
Podstawa naliczenia honorarium jest wyższa niż w modelu liczenia honorarium od dochodów ze sprzedaży książki, jednak w połączeniu z większym ryzykiem wydawcy stawki w tym modelu są zazwyczaj niższe. Ostatecznie negocjując z wydawnictwem możesz uzyskać propozycję różnych stawek przy różnych prognozach kosztów i przychodów. Np. przy oszacowaniu:
Przychody: ok. 10 000 zł
Koszty: ok. 6 000 zł
Honorarium: 50% dochodu albo 20% przychodu
W podanym przykładzie wychodzą takie same oszacowania honorarium (ok. 2 000 zł), ale wiarygodność oszacowania może być różna. Najczęściej będzie kilka potencjalnych wariantów i każdy z nich będzie rekomendował inny model rozliczania.
Honorarium liczone od liczby sprzedanych książek
Kolejnym, jeszcze prostszym modelem rozliczeń jest ustalenie podstawy honorarium jako liczbę sprzedanych egzemplarzy, a stawką jest określona kwota. Dla obu stron ma tę zaletę, że ogranicza to ilość dokumentów niezbędnych do rozliczenia honorarium.
W porównaniu do poprzednich form ryzyko wydawnictwa rośnie, bo nie uwzględnia się wahań cen. Choć i przeciwko temu wydawcy (spadki cen) i autorzy (wzrosty cen) próbują się zabezpieczać. Czasami honorarium przypadające na sprzedany egzemplarz wyznacza się jako określony procent ceny. Gdy przyjmuje się cenę transakcyjną, to mamy model z przychodem jako podstawą honorarium. Gdy przyjmujemy cenę okładkową, która po oddaniu do druku się nie zmieni, mamy stałą kwotę.
Stawki procentowe liczone od cen hurtowych zazwyczaj wynoszą połowę stawki liczonej od ceny detalicznych. Ma to uzasadnienie w rabatach hurtowych, które muszą pokryć koszty funkcjonowania hurtowni, księgarń, a nierzadko jeszcze rabatów w księgarniach na akcje promocyjne.
W przypadku, gdy w umowie stawka jest uzależniona od konkretnego typu cen, to dla autora jest korzystne, żeby zastrzec sobie prawo do akceptacji lub odrzucenia cenników proponowanych przez wydawcę.
Jednorazowe honorarium o stałej wartości
To jest najprostsza forma rozliczeń. Przy zawarciu umowy z wydawnictwem autor przekazuje tekst i otrzymuje ustaloną kwotę. I to w zasadzie tyle. Autora nie obchodzi, czy wydawca sprzeda choćby jeden egzemplarz, czy zarobi na dziele miliony. Przynajmniej teoretycznie ze wszystkich modeli wydawca na początku najwięcej ryzykuje, ale potem, gdy się już uda, to ma cały zysk dla siebie.
Rzeczywistość jest nieco inna. Ustawa o prawach autorskich nakazuje wydawcy regularnie przekazywać informacje o osiąganych korzyściach z dzieła. W przypadku rażąco niskiego honorarium autor ma prawo żądać korekty honorarium. Spodziewam się, że w obecnym stanie prawnym wydawcy będą odchodzili od tego modelu.
W tym stanie prawnym, w tym modelu wydawca, co prawda najwięcej ryzykuje, ale gdy się uda, to przynajmniej będzie się sądzić z autorem o podwyższenie honorarium.
Pozostałe modele są dużo bardziej odporne na zarzut rażąco niskiego wynagrodzenia.
Niestety zdarza się, że pomimo najlepszych chęci nie wszystko idzie po naszej myśli. Czasami zdarzają się rozbieżności w rozumieniu tego, co zostało napisane w umowie. Albo tego co nie zostało zapisane.
Autor jest tu na nieco lepszej pozycji niż wydawca, gdyż Ustawa o Prawach Autorskich jest napisana w taki sposób, że interes autora jest w niej ważniejszy niż interes wydawnictwa. Pełno w niej przepisów zawierających zastrzeżenie, że umowa nie może mieć mniej korzystnych dla twórcy, niż podane w ustawie minimum. Jednak mimo wszystko trzeba uważać.
Ogólną zasadą jest to, że Sądem właściwym do rozpatrzenia sprawy, jest sąd właściwy miejscowo dla pozwanego. W erze internetu bez problemu nawiążesz współpracę z wydawnictwem mającym siedzibę na drugim krańcu kraju. To może być źródłem kłopotów, albo niezwykłym szczęściem.
Jeśli stwierdzisz, że wydawnictwo działa wobec Ciebie nie fair, to dochodzenie swoich prawa przed sądem może być uciążliwe. Choć z drugiej strony, jeśli to wydawca będzie miał wątpliwości dotyczące działań autora, to perspektywa wielokrotnych podróży służbowych do odległych sądów może być zniechęcająca.
Przy zachowaniu pewnych warunków, w umowie może być zmieniona wynikająca z ogólnych zasad właściwość terytorialna sądu. Każda strona woli rozstrzygać spory w „swoim” Sądzie.
Od ogólnych zasad są wyjątki. Najnowsza nowelizacja ustawy o prawach autorskich przewiduje dodatkowe, opcjonalne narzędzie do rozwiązywania sporów. Mediacje prowadzone przez Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE).
Niby wygodne narzędzie, bo całość może bazować na wymianie e-maili ze skanami dokumentów, czyli bez ruszania się z domu. Jednak to są mediacje. A mediator, w przeciwieństwie do sądu, nie może narzucić rozwiązania. Poza tym, na mediacje muszą się zgodzić obie strony sporu.
W przypadku, gdy mediacje nie przyniosą skutku, to sprawa jest przekazywana – na podstawie ustawy – do Sądu Okręgowego w Warszawie. Chyba po to, żeby urzędnicy z UKE, pełniący rolę świadków mieli blisko. W wielu przypadkach zmienia to Sąd, który będzie rozpatrywał sprawę. Jeśli w danym przypadku masz łatwiejszy dojazd do Warszawy niż do Sądu, który by rozpatrywał sprawę z pominięciem mediacji, to całkiem dobra wiadomość, ale jeśli dojazd do Warszawy jest trudniejszy…
Przed wyrażeniem zgody na mediacje warto spojrzeć na adresy w umowie i na mapę.
Tu rozwiązania mogą być różne. W zależności od tego jak dokładnie zostanie opisany przedmiot umowy, to możemy mieć do czynienia z różnymi typami umów. Dodatkowo każdy typ umowy ma własne uwarunkowania. W praktyce umowa wydawnicza składa się z kilku elementarnych umów.
Umowa o dzieło vs. Umowy o świadczenie usług wydawniczych
Umowa licencyjna vs. Umowa o przeniesienie praw autorskich
Umowa o dzieło
Zawierana w momencie, gdy publikacja nie jest jeszcze gotowa… Zazwyczaj jest ono co najwyżej w początkowym etapie. Wydawnictwo zleca autorowi przygotowanie utworu.
Na tym etapie warto szczegółowo opisać jaka ma wyglądać dzieło. Im bardziej ogólny opis, tym więcej nieoczekiwanych rzeczy może zrobić autor i każdy sąd przyzna mu rację. Jeśli napiszemy w umowie, że chcemy książkę o jabłkach, to możemy spodziewać się: publikacji naukowej z zakresu botaniki, książki kucharskiej albo baśniowego spin-offa do Królewny Śnieżki.
Obok samego opisu książki warto uwzględnić aspekty techniczne procesu wydawniczego:
do kiedy autor musi przesłać poszczególne części dzieła
ile mamy czasu na wniesienie uwag przez redaktora lub korektora
ile czasu ma autor na ustosunkowanie się do uwag zespołu redakcyjnego
przy jakim natężeniu rozbieżności można rozwiązać umowę
termin wydania
harmonogram akcji promocyjnych
co się dzieje, gdy nie uzyskamy odpowiedzi w terminie. Warto zapisać w umowie milczącą zgodę autora.
Umowa o świadczenie usług wydawniczych
Tę umowę zawieramy, gdy autor przychodzi do nas z (prawie) gotowym tekstem. Jej zakres może obejmować następujące obszary:
Tłumaczenie tekstu
Redakcja tekstu
Korekta tekstu
Przygotowanie utworów pomocniczych (np. ilustracje, projekt okładki)
Przygotowanie do druku
Przygotowanie ebooka
Nagranie audiobooka
Druk publikacji
Przekazanie egzemplarzy obowiązkowych do bibliotek uprawnionych
Sprzedaż nakładu
Prowadzenie działań promocyjnych
Każde z tych działań ma swoje specyficzne parametry, które mogą opisywać oczekiwany rezultat. Np. możemy zapisać w umowie, ze ebook ma być wydany w formatach EPUB, MOBI i AWZ3, a wersja papierowa na papierze kredowym formatu A4. Choć tu w przeciwieństwie do opisu utworu w umowie o dzieło brak szczegółów gra na korzyść wydawcy. Warto zadbać, o krótkie terminy akceptacji poszczególnych etapów prac przez autorów, żeby nie mieć problemów z reklamacjami.
Umowa licencyjna
To domyślny stan. Jeśli w umowie nie znajdą się żadne informacje na temat praw autorskich, to przyjmuje się, że przez autora została udzielona licencja niewyłączna na czas nieokreślony na polach eksploatacji niezbędnych do realizacji treści umowy bez praw do udzielania sublicencji wykraczających poza zlecanie działań pomocniczych niezbędnych do wykonania umowy.
Już w poprzednim akapicie pojawiło się kilka określeń precyzujących umowę licencyjną. Pierwszym z nich było określenie licencja niewyłączna. Oznacza to, że autor może w czasie obowiązywania licencji zawierać podobne umowy z innymi podmiotami. Jeśli nie chcemy być jednym z 10 wydawnictw, które będą wydawać tę książkę, to warto zadbać o licencję wyłączną.
Drugim aspektem jest czas obowiązywania licencji. Jest to okres przez jaki wydawnictwo może korzystać z praw do utworu opisanych w licencji. Może być on określony (maksymalnie 5 lat) lub nieokreślony. Umowy zawierane na okres dłuższy niż 5 lat są traktowane jak umowy na czas nieokreślony. Gdy zawieramy umowę na czas określony warto wskazać okres wypowiedzenia umowy. Inaczej jest on natychmiastowy, a nie chcemy, żeby autor mógł wypowiedzieć umowę np. 5 minut po zatwierdzeniu zlecenia przez drukarnię.
Kolejnym tematem są pola eksploatacji. To dość złożone zagadnienie obejmujące ograniczenia terytorialne i techniczne. Możemy mieć np. prawo do wydania ebooka, ale już nie będziemy mieli prawa, do nagrania audiobooka itp. Typowymi polami eksploatacji jest powielanie, modyfikacja, tworzenie utworów pochodnych, sprzedaż dzieła. Najlepiej sobie wypisać je wszystkie i dopiero gdy autor poprosi o wyjaśnienia, to doprecyzować w umowie, że modyfikacja dotyczy tylko redakcji, korekty i składu, a tworzenie utworów pochodnych dotyczy przygotowania okładki, ilustracji i materiałów promujących autora i publikację.
Czasami w umowie pisze się o wszystkich polach eksploatacji. Jednak jest w tym haczyk. Zgodnie z ustawą o prawach autorskich, wszystkie oznacza wszystkie znane obu stronom w momencie podpisania umowy.
Obok tego są ograniczenia terytorialne. Autor może nas uprawnić do działania tylko na ściśle wyznaczonym obszarze. W swoich umowach stosuję raczej klauzule mówiące o prawach do ograniczonej ilości wersji językowej. Wiadomo, że autorowi trudno będzie znaleźć wydawnictwa chętne do wydania polskiej wersji na zagraniczne rynki, a ja chętnie wyśle w świat kilka egzemplarzy. Ponadto ograniczenie terytorialne ogranicza mi ofertę partnerów biznesowych. Oficjalnie nie mogę drukować w drukarniach spoza wyznaczonego obszaru. Przy dużych nakładach złotówka na egzemplarzu taniej i już opłaca się jechać 1000 km.
Na końcu wypływa temat sublicencji. Autor normalnie pozwala Tobie i tylko Tobie na korzystanie z praw do utworu. No… chyba, że z treści umowy wynika inaczej. A sublicencje są potrzebne. W końcu np. Jeśli chcemy wydrukować książkę w drukarni innej firmy, to musimy załatwić jej licencję na powielanie dzieła. Gdy chcemy zlecić kampanie promocyjną zewnętrznej agencji marketingowej, też powinniśmy załatwić im odpowiednie licencje. Gdy chcemy sprzedawać książki w księgarniach należących do innych firm, to powinniśmy im załatwić licencję na sprzedaż dzieła. Najłatwiej to zrobić poprzez zapewnienie sobie prawa do udzielenia sublicencji.
Umowa o przeniesienie praw autorskich
Zacznę od małej uwagi. Nie można przenieść wszystkich praw autorskich.
Prawa autorskie są podzielone na dwie grupy: osobiste i majątkowe. Osobistych nie można przenieść. W sensie ścisłym mowa jest o umowie o przeniesienie majątkowych praw autorskich.
Taka umowa przypomina licencję wyłączną na zawsze z całkowitym prawem do udzielania sublicencji. Właściwa różnica między licencją, a przeniesieniem praw autorskich jest jak między wynajmem a zakupem.
Jednak należy pamiętać, że pozostaje jeszcze aspekt pól eksploatacji i ograniczeń terytorialnych. Umowa powinna opisać, które na których polach prawa są przenoszone. Ustawa o ochronie praw autorskich faktycznie chroni autora, więc jeśli jakiś obszar umowy jest niedostatecznie określony, to najczęściej zgodnie z ustawą drugiej stronie jest przyznawany minimalny zestaw praw.
Wspomnę jeszcze o co nieco o nieprzenoszonych prawach osobistych. Można je pogrupować na 3 grupy:
Oznaczenie autorstwa. Raczej nie ma z tym problemu. Po prostu musimy tak oznaczyć autora utworu jak on sobie tego życzy. Albo jego prawdziwymi danymi, albo pseudonimem, albo gdy autor chce wydać anonimowo, to bez podania danych.
Integralność utworu. Autor ma prawo zdecydować jaki będzie ostateczny kształt utworu. Bywa uciążliwe, gdy autor jest przywiązany do rozwiązań nie popieranych przez Radę Języka Polskiego, ale to najczęściej wychodzi na wczesnym etapie współpracy, więc można w miarę bezboleśnie rozwiązać współpracę.
Upublicznienie. Autor ma prawo zdecydować kiedy utwór ma premierę. To ustawowe prawo jest nad wszystkimi ustaleniami umownymi. Więc możemy mieć w umowie ustalony jakiś termin, ale gdy autor nas powiadomi, że chce zmienić ten termin, to trzeba go zmienić… albo przekonać żeby jednak zaakceptował dotychczasowe ustalenia. W swoich umowach stosuje zapisy, że gdy autor chce istotnie zmienić termin premiery po zatwierdzeniu przez niego plików przygotowanych do druku, to jest zobowiązany do wykupienia całego nakładu.
Tak jesteśmy wydawnictwem, a piszemy dla autorów. Czy możemy być obiektywni?
Oczywiście, że nie!
Poruszymy zatem temat od strony wydawcy. Inteligenta osoba potrafi wykrzesać z siebie tyle empatii, żeby zobaczyć jak to wygląda z drugiej, nieopisanej strony. Szczególnie, gdy ona sama jest tą drugą stroną.
Co powinna zawierać umowa autora z wydawnictwem?
Przede wszystkim powinny znaleźć się typowe dla wszystkich umów informacje:
Strony umowy: kto jest wydawcą, a kto autorem. Dobrze, żeby były podane dokładne dane identyfikacyjne takie jak adres zamieszkania/siedziby, NIP i PESEL. W końcu po zapłaceniu Honorarium będzie trzeba wysłać odpowiednie zgłoszenie do Urzędu Skarbowego.
Przedmiot umowy: Opis dzieła. Co ma dostarczyć autor, czym na się zająć wydawnictwo.
Zasady rozliczeń: W jaki sposób będzie obliczane Honorarium autora. Jakie są terminy wypłat.
Zasady rozwiązywania sporów: Procedura polubowna, Sąd właściwy, Porządek prawny (ważne przy umowach międzynarodowych)
Informacja o przetwarzaniu danych osobowych. No trzeba… Dura lex sed lex.
Strony umowy
Tu nie ma się co rozpisywać. Po prostu podam szablon:
Warto tu zaznaczyć, że nie zawsze umowę możemy podpisać z autorem. Jeden z takich przypadków jest gdy autor jest małoletni. Gdy autor jest niepełnoletni umowę podpisujemy z przedstawicielami prawnymi (najczęściej rodzicami) jako reprezentantami autora. Gdy autor ma ponad 13 lat to podpisujemy z nim umowę. Łatwo zauważyć, że jest okres, gdy umowę podpisujemy zarówno z autorem, jak i z jego rodzicami.
Drugi przypadek jest po śmierci autora. Wtedy stroną umowy są jego spadkobiercy. Warto tu zaznaczyć, że kilkadziesiąt lat po śmierci autora (dokładne liczby zależą od porządku prawnego właściwego dla obywatelstwa autora i miejsca powstania dzieła) wygasają majątkowe prawa autorskie do utworów. Wtedy można już wydawać bez umowy.
Trzeci przypadek jest taki, gdy autor już zawarł z kimś umowę ograniczającą jego prawa do utworu. Wtedy umowę musimy zawrzeć z innym podmiotem – tym, który na podstawie wcześniejszej umowy ma prawa do utworu.
Jeśli dzieło ma wielu autorów, to jest kilka różnych możliwych wariantów:
W umowie wypisujemy wszystkich autorów i od wszystkich zbieramy podpisy
Zawieramy osobne umowy z poszczególnymi autorami (np. gdy ilustracje do książki robi pracownik wydawnictwa)
Jeden z autorów zawiera umowy z pozostałymi autorami umowy na mocy której może zawrzeć umowę z wydawcą.
W praktyce może pojawić się rozwiązanie pośrednie.
Na przykład gdy wydajemy książkę naukową, którą pisało wielu naukowców z kilku uczelni, możemy zawierać umowę kilkoma z przedstawicielami uczelni, którzy reprezentują w sumie wszystkich autorów, a dodatkowe dzieła pomocnicze (np. recenzje, projekt okładki) tworzyć na podstawie osobnych umów.
Informacja o przetwarzaniu danych osobowych
W sumie nie będę się rozpisywał. Tylko dam linka do naszej Polityki Prywatności. Tam jest kilka punktów, które powinny się znaleźć w każdej umowie. Zazwyczaj daje się to na końcu.
Cieszymy się, że w trakcie Tygodnia Ewangelizacyjnego w Dzięgielowe nasze wydawnictwo będzie miało swoje stoisko. W trakcie tego wydarzenia będzie można spotkać autorkę naszej książki March@ewka
Co może powiedzieć dzieciom marchewka? Książka powstała z myślą o rodzicach, którzy chcą w kreatywny sposób opowiadać dzieciom o Panu Bogu nie lekceważąc stanu wiedzy naukowej. Dzięki dodatkowej formie scenariusza historia pozwala na aktywny udział w zadawaniu i odpowiadaniu na dziecięce pytania i świetnie nadaje się do wykorzystania na zajęciach tematycznych. Do książki są załączone…
Niespójności w tekście to jeden z największych problemów w długich tekstach. Jak się przed nimi ustrzec?
Na to pytanie nie jest łatwo odpowiedzieć. Jedną z popularnych odpowiedzi jest: robić notatki. Niestety to tylko przesuwa problem z jak nie pogubić się w pisaniu do jak nie pogubić się w notatkach.
Spójność powinna być zachowana na poziomie następujących aspektów:
Mechanika świata,
Logiczna narracja,
Pilnowanie szczegółów.
Spójna mechanika świata
Na ten aspekt powinni zwracać uwagę przede wszystkim twórcy fantastyki. Twórcy tworzący w światach wzorowanych na rzeczywistym mają ułatwione zadanie. Ogólnie chodzi o bardzo prostą rzecz. Świat powinien być w miarę stabilny. Powinny być tam możliwe do zrozumienia przez czytelnika zasady.
Zazwyczaj mechanika świata nie jest wprost opisywana w tekstach literackich. To domena podręczników fizyki i innych dokumentów akademickich oraz w zakresie stosunków społecznych dokumentów prawnych. Oczywiście są wyjątki. Przykładowo należący już do klasyki literatury Paragraf 22 jako główną oś narracji ma pewne rozwiązanie prawne funkcjonujące w świecie książki.
Nawet jeśli zasady nie będą cytowane w tekście fabularnym to pośrednio większość tych zasad dadzą o sobie znać. Przykładów nie trzeba długo szukać. W niewielu dziełach wspominających o czymś spadającym przytaczane jest prawo grawitacji. Tak samo zwykle nie cytuje się równań Maxwella w utworach gdzie coś świeci.
Najważniejszym elementem spójności świata jest zachowanie monotoniczności ceteris paribus we wszystkich tekstach opisujących dany świat. W skrócie chodzi o to, że powinna przy zebraniu wszystkich opisów, gdzie miała zastosowanie jakaś zasada, to powinniśmy dojść do wniosku, że im większy bodziec bym silniejszy efekt.
Monotoniczność dopuszcza 2 rodzaje efektów: wzmacnianie i hamowanie.
Klauzula ceteris paribus wskazuje, że interesują nas tylko te przypadki, gdy jest możliwe odfiltrowanie wpływu pozostałych czynników.
W przypadku krótkich form i złożonych światów klauzula ceteris paribus potrafi wyłączyć weryfikację spójności mechaniki świata. Zawsze w takich okolicznościach można się wytłumaczyć, że wprawdzie biorąc pod uwagę jedną grupę czynników efekt powinien być większy, ale biorąc pod uwagę drugą grupę efekt powinien być mniejszy. W efekcie nie wiadomo co przeważy i efekt może być taki jak ten w tekście.
Jednak im bardziej własny świat tworzysz tym więcej wśród twoich notatek map, słowników, podręczników, ustaw i rozporządzeń. Szczególnie, gdy podobnie jak Tolkien chcesz skupić większość swojej twórczości wokół jednego świata, to warto z matematyczną wręcz precyzją opisać w dokumentach pomocniczych mechanikę świata.
Logiczna narracja
Opowiadając historię chcemy, żeby wszystkie kluczowe momenty miały jakieś uzasadnienie. Najlepiej, żeby w większości przypadków narzucało się ono czytelnikowi samorzutnie. Przykładowo w romansie nie będzie dziwić pod koniec książki ślub głównych bohaterów, skoro od początku fabuły oni mieli się ku sobie.
Wszystkie artefakty zdroworozsądkowo klasyfikowane jako anomalie powinny być odpowiednio wytłumaczone. Na przykład jeśli bohater wie o niedawnych wydarzeniach, w których nie uczestniczył, ani nie był w pobliżu, to warto wskazać skąd on ma tę informację.
Żeby nie zgubić się w potoku zdarzeń często stosuję metodę pisania deglomeracyjnego. Polega ona na tym, że najpierw piszę streszczenie interesującego mnie tekstu, a potem rozwijam poszczególnione fragmenty streszczenia.
W zależności od tego jak obszerne i szczegółowe wychodzi streszczenie można przyjąć 2 podstawowe strategie:
Zdanie w streszczeniu to tytuł roboczy rozdziału (lub innej części składowej);
Akapit w streszczeniu szczegółowym większej jednostki, to streszczenie ogólne rozdziału (lub innej części składowej).
Jeśli po rozwinięciu uznaję cześć tekstu za zbyt mało obszerną lub szczegółową, to ponownie traktuję ją jako streszczenie i w kolejnym cyklu rozwijam.
W tekście roboczym trzymam streszczenia razem z tekstem głównym. Jedynie wyróżniam je formatowaniem, żeby się nie myliło. Poza tym automatyczne generowanie indeksów według stylów pozwala na szybkie składanie streszczeń szczegółowych.
Do zalet tego podejścia można zaliczyć:
Gdy siadamy to pisania to od razu mamy podgląd na to co jest, lub będzie w pozostałych częściach książki.
Przy powrocie do pisania po dłuższej przerwie – wystarczy rzut oka na streszczenia i już wiadomo, o co chodzi.
Można pisać w dowolnej kolejności. Mamy pomysł na opis ostatniej bitwy. Możemy pisać. Wcześniejsze sceny mają już swoje wyznaczone miejsce i z grubsza wiadomo co tam będzie.
Brak limitów metody dotyczącej objętości dzieła.
Główną wadą tej metody jest to, że nie chroni w nieścisłościach w szczegółach. Jak się przed tym zabezpieczyć będzie mowa w kolejnym rozdziale.
Pilnowanie szczegółów
Czy zdarzyło Ci się, że bohater wspominał wydarzenie, które jeszcze się nie wydarzyło?
A może w jednym rozdziale bohaterka była ruda, a w następnym była blondynką, mimo że w potoku akcji nie było szans, aby w międzyczasie odwiedziła fryzjera?
Tutaj notatki są nieocenione. Pytanie jak się nie zgubić w tych notatkach?
Na dobrą sprawę wszystkie szczegóły dotyczące wszystkiego można zapisać w jednej tabelce. Jeśli zrobimy ją w arkuszu kalkulacyjnym, to możemy korzystać z sortowania i filtrów. Zaawansowani informatycznie pisarze mogą skorzystać z systemów baz danych.
Taka tabela powinna mieć następujące kolumny:
Data zaobserwowania cechy,
Identyfikator obiektu,
Identyfikator cechy,
Wartość cechy,
Jednostka cechy,
Uwagi.
Data zaobserwowania cechy powinna być podana według kalendarza obowiązującym w świecie przedstawionym.
Specjalnie podkreślam, że jest to data zaobserwowania cechy, a nie data powstania lub zmiany wartości cechy, bo w trakcie pisania mogą się dziać różne rzeczy. Np. w pierwszym rozdziale opisuje postać jako rudą, potem w piątym rozdziale piszę o niej per rudzielec. Po jakimś czasie w trzecim rozdziale dopisuje przefarbowanie włosów tego bohatera na kruczoczarne. Powoduje to nieścisłość.
Jeśli natomiast mam w notatkach informację, że o rudym kolorze włosów wspominam zarówno w opisie wydarzeń w pierwszym, jak i piątym rozdziale, to wiem, że po zmianie w trzecim rozdziale muszę dokonać dalszych zmian, żeby się zgadzało.
Tak zdaję sobie sprawę z tego jak upierdliwe będzie rejestrowanie niemal każdego przymiotnika. Dyscyplina w tym temacie może pomóc autorom, którzy przesadzają ze szczegółowością opisów. Na pocieszenie dodam, że nie trzeba notować wszystkich cech. Zapisywać trzeba tylko te stałe lub wolno się zmieniające. Jeśli np. w kuchni na stole stoi wazon z bukietem polnych kwiatów, to wiadomo, że za kilka dni one zwiędną i będą wyrzucone. Jeśli to nie jest jakiś szczególny wazon, to też raczej nie trzeba tym zaprzątać głowy, czy raczej notatek.
Główne kategorie obiektów (to co w zdaniu może pojawić się na miejscu dopełnienia) mogą obejmować:
Postacie,
Miejsca,
Przedmioty Specjalne.
Wygodnie wśród cech mieć relacje z innymi obiektami, np.:
Tomek ma cechę relacji bycia ojcem o wartości Zosia
Zosia powinna mieć cechę relacji bycia córką o wartości Tomek;
Tomek ma cechę Lokalizacja o wartości Karczma pod Dębem;
Zosia ma cechę Właściciel o wartości Karczma pod Dębem
Niektóre cechy mogą być zapisywane wielokrotnie. Jak we wspomnianym przykładzie ojca z córką. Wśród cech ojca wypisujemy bycie ojcem dla wszystkich jego dzieci, oraz dla każdego dziecka wypisujemy cechę określającą ojca. Tak samo jest z miejscami. Wśród cech obiektu może być zapisane, że był w określonym miejscu, oraz wśród cech miejsca mogą być wypisane obiekty, które tam były. Przykład:
Data zaobserwowania cechy
Identyfikator obiektu
Identyfikator cechy
Wartość cechy
12.3.45
Tomek
Lokalizacja
Karczma pod Dębem
12.3.45
Karczma pod Dębem
Klient
Tomek
Przykład wielokrotnego zapisu jednej cechy relacyjnej
Kiedy indziej wielokrotny zapis może być spowodowany bezpośrednią obserwacją zmiany cechy.
Data zaobserwowania cechy
Identyfikator obiektu
Identyfikator cechy
Wartość cechy
Uwagi
12.3.45
Zosia
Kolor włosów
rudy
Przefarbowanie się z rudego na blond
12.3.45
Zosia
Kolor włosów
blond
Przefarbowanie się z rudego na blond
Przykład podwójnego zapisu zmiany cechy
W przykładach nie pokazałem jeszcze jak używać pola jednostka cechy. Dotychczas używałem zmiennych jakościowych, które nie mają jednostki. Jednostki są przydatne w dwóch sytuacjach:
Gdy opisujemy dane ilościowe;
Gdy odwołujemy się do zewnętrznej normy. Norma powinna być opisana w dokumentach opisujących wizję świata.
Data zaobserwowania cechy
Identyfikator obiektu
Identyfikator cechy
Wartość cechy
Jednostka cechy
12.3.45
Tomek
Właściciel
200
krowy
12.3.45
Zosia
Kolor paznokci
E345
Paleta MinFractor
Przykłady użycia jednostki cechy
Ostatnia kolumna to Uwagi. Można ją wykorzystać do zapisania czegoś, co nam umknęło w schemacie. Powtarzalna zawartość Uwag może być podstawą do wyodrębnienia kolejnej kolumny. Można to wykorzystać, gdy chcemy jednocześnie opisać jedną cechę na różnym poziomie szczegółowości.
Data zaobserwowania cechy
Identyfikator obiektu
Identyfikator cechy
Wartość cechy
Jednostka cechy
Uwagi
12.3.45
Tomek
Właściciel
200
krowy
krowy ogółem
12.3.45
Tomek
Właściciel
70
krowy
rasa holenderska
12.3.45
Tomek
Właściciel
130
krowy
rasa westfalska
Przykład użycia uwag do zapisania danych na różnym poziomie szczegółowości.
Tworzenie tabeli w arkuszu kalkulacyjnym lub systemie baz danych pozwala na łatwe robienie analiz. Bez problemu posortujemy informacje według dat, dzięki temu będziemy mieć zawsze chronologiczny układ. Możemy też filtrować według postaci, miejsc, przedmiotów i prześledzić szczegółowo ich historię. Filtrując po cechach lub jednostkach cech można patrzeć na różne relacje między obiektami w świecie.
A jakie metody stosujesz Ty, żeby zapanować nad światem Twojej książki?
Pewnie zdarzyło Ci się nie raz, że zacukałeś się w tekście nad którym pracowałeś, ale za to miałeś wysyp pomysłów na inne utwory. Często wtedy zaczynamy pisać kolejny tekst. W efekcie mamy zaczętych wiele tekstów i żadnego skończonego. Gdy długo się taki stan utrzymuje, to negatywnie wpływa na motywację.
Niektórym pasuje pisanie do szuflady. Spodziewam się, że wśród was, czyli czytelników bloga prowadzonego przez wydawnictwo to mniejszość. Pozostała większość z pewnością chce ukończyć swoje dzieła.
Często na taki problem można znaleźć rady typu:
Najpierw skończ jedno, a potem bierz się za kolejne.
Takie rady zdradzają niepełne zrozumienie idei Łańcucha Krytycznego. To tylko pół prawdy. Faktycznie łatwiej się odnaleźć rynku literackim, gdy co roku wydasz kolejną książkę, niż jak co 10 lat masz na raz 10 premier. To łatwo osiągnąć, gdy za kolejne zabierasz, gdy jedno skończysz. Jednak zdarza się, że nie możesz skupić się na pierwszym w kolejce dziele.
Czy wtedy źle zająć się innym tekstem?
Myślę, że lepiej napisać kolejny fragment w innego utworu, niż bezskutecznie próbować drgnąć z pierwszą w kolejce książką. Dobrze mieć uporządkowaną listę projektów nad którymi pracujesz. Domyślne siadając do pisania zajmujesz się pierwszym tekstem z listy. Gdy Ci nie idzie, przechodzisz do drugiego itd.
W czasie pisania długich form, takich jak powieści spokojnie wpadniesz na wiele pomysłów fabularnych. Jeśli chcesz zrealizować je wszystkie, to musisz dużo pomysłów upakować w jednym dziele. Dlatego gdy wpada Ci nowy pomysł sprawdź, czy nie da się go zharmonizować, z czymś nad czym już pracujesz.
Wiadomo. Pierwszy tekst na liście priorytetów jest zazwyczaj dość zaawansowany, więc trudno tam wkomponować nowe elementy. Jednak przy odpowiednio długiej liście pomysłów zazwyczaj znajdziesz coś, co uda się połączyć z nowym.
Przykłady:
Jeśli masz jakiś mglisty pomysł na romans i jakiś mglisty pomysł na powieść podróżniczą, to możesz zbudować połączoną narrację wokół wspólnej podróży kochanków, umieścić romans jako jedną z przygód podróżnika, albo w jakiejś części romansu wysłać kochanków na wycieczkę.
Jeśli masz pomysł na kilka scen bitewnych i pomysły na fragmenty świata fantasy, to co stoi na przeszkodzie, żeby postawić naprzeciw siebie armie trolli, krasnoludów, orków, smoków, elfów lub innych baśniowych stworów?
Poza tym, te 4 motywy można połączyć w jednym dziele. Od ćwierćwiecza wiemy, że w naszej kulturze jest możliwy romans między ogrami, a nawet mezalians Osła ze Smoczycą. Jeśli rozpoznałeś nawiązanie do Shreka, to wiesz, że te pary poznały się na polu bitwy. A pole bitwy raz jest tu, raz jest tam. Armie się przemieszczają, co tworzy miejsce na wątek podróżniczy.
Łączenie pomysłów ma tę zaletę, że zamiast zaczynać kolejny tekst rozwijasz już coś, nad czym już wcześniej się trudziłeś. Zamiast dodawania kolejnej pozycji do listy nieukończonych tekstów, zbliżasz się do ukończenia jednego ze swoich dzieł.
Inną zaletą łączenia pomysłów jest wprowadzenie pożądanej różnorodności w twórczości. Gdy próbujemy od zera budować narrację, to jest wysokie ryzyko, że wpadniemy w utarte schematy konwencji literackiej. Gdy próbujemy powiązać ze sobą kilka różnorodnych koncepcji, to stosujemy nietypowe rozwiązania. To zwraca uwagę czytelnika.
Jakie Ty masz sposoby na poskromienie swoich pomysłów?
Spójniki. Spotykamy się z nimi codziennie, często nawet nie zwracając na nie uwagi:
Przyczyna, więc skutek.
Działanie, bo uzasadnienie.
Jedno, drugie, trzecie i ostatnie
Opcja, albo inna opcja.
Racja, jednak też inna racja.
Coś, mimo że intuicja podpowiada nam coś innego.
Spójniki łączą kilka jednostek tekstowych w jedną całość. Pisarz musi się czasem z nimi świadomie zmierzyć. Nie pomagają pewne uproszczenia, które wielu z nas wynosi ze szkoły. W tym artykule zmierzymy się z nimi.
Mit 1. Przed większością spójników zawsze powinno stawiać się przecinek, a przed niektórymi (i, oraz) nigdy.
To użyteczna heurystyka, choć nie jest ona do końca prawdziwa. Spójniki rządzą się swoimi prawami, a przecinki swoimi prawami opisanymi tutaj. Spójniki łączą powiązane jednostki tekstowe, gdy przecinki m.in. oddzielają części składowe zdania. Faktycznie często właściwe miejsce dla przecinka znajdzie się bezpośrednio przed spójnikiem, a niemal nigdy za, ale nie można z tego robić uniwersalnej reguły.
Mit 2. Nie zaczynamy zdania o spójników.
Zwykle spójniki wkłada się je w zdaniu złożonym między części składowe, więc zazwyczaj są one gdzieś w środku zdania. Zdarza się jednak, że łączone części składowe są na tyle duże, albo specyficzny układ retoryczny sprawia (np. rozmowa), że zbudowanie z nich odpowiedniego zdania złożonego jest kłopotliwe.
Wtedy można rozbić części składowe wypowiedzi na kilka zdań (albo i większych jednostek tekstowych). W takiej sytuacji spójniki mogą być na początku zdania, co sygnalizuje, że dane zdanie nawiązuje do poprzednich zdań. Spójniki wówczas nie łączą części zdania, tylko łączą całe zdania, a nawet akapity.
Zostają jeszcze kwestie stylistyczne. Porównaj sobie konstrukcje:
Coś tam. Ale coś innego.
Z jednej strony coś tam. Z drugiej strony natomiast coś innego.
– Dlaczego to zrobiłeś? – Bo coś tam.
– Dlaczego to zrobiłeś? – Zrobiłem to, gdyż coś tam.
Więc rekomenduję coś tam.
Na podstawie przytoczonych wcześniej przesłanek rekomenduję coś tam.
Porównanie stylów
Wiele tutaj zależy od kontekstu:
Gdy Twoi bohaterzy piszą petycję do króla, raczej będą starali się zadbać o to, żeby pismo było piękne, nawet jeśli oznacza to zużycie nieco większej ilości atramentu.
W wypracowaniu maturalnym złożone konstrukcje zastępujące spójniki na początku zdania nadają testowi bardziej profesjonalny charakter, a przy okazji pomagają przekroczyć limit minimalnej długości tekstu. Myślę, że to jedna z przyczyn, dla których nauczyciele narzucają uczniom tą zasadę.
W nieformalnych sytuacjach, szczególnie gdy zależy nam bardziej na szybkim przekazaniu komunikatu, nie należy mnożyć słów. Lepiej przejść do stylu potocznego, który więcej wybacza.
Ważne, żeby zachować logikę wypowiedzi i zgodność stylu z charakterem postaci i sytuacji, w której się znajduje. Podobnie jak w poprzednim micie mamy do czynienia ze wskazówką pomagającą sprawnie tworzyć ładne wypowiedzi, ale nie stanowi ona bezwzględnej zasady. Co więcej kurczowe trzymanie się jej może niekiedy szkodzić komunikacji, a przecież to jest podstawowa funkcja języka.
Mit 3. „Lub” i „albo” nie są synonimami
Znów w tym przypadku mamy do czynienia z brakiem właściwego rozeznania.
W stylu potocznym jak najbardziej można używać zamiennie. Warto zauważyć, że nie ma dwóch takich słów, które miałyby dokładnie takie samo znaczenie, wiec nie są to swoje 100% odpowiedniki. Na przykład spójnik „albo” tworzy niemającą odpowiednika ze słowem „lub” konstrukcję:
albo jedno, albo drugie[, albo trzecie,...]
która oznacza, że tylko jeden z wymienionych wariantów jest dostępny.
Na bazie tej różnicy logicy w swoich opracowaniach często przyjmują zawężone definicję spójników, przyjmując, że „lub” odpowiada operatorowi alternatywy, a „albo” operatorowi ekskluzji. Dla innych spójników robią podobne przypisania. Jednak to nie oddaje pełnego charakteru tych słów. Przyjęcie tych zawężonych definicji w innych kontekstach może prowadzić do nieoczekiwanych skutków.
Na przykład spacerując z kimś można z oddali zauważyć coś ciekawego. W trakcie gdy mówi się o tym towarzyszom podróży można podejść bliżej i zobaczyć więcej szczegółów. W efekcie może powstać wypowiedź w stylu:
Patrz! Tam są grzyby, albo nawet borowiki.
To jest poprawny językowo komunikat. Interpretacja naturalna, uwzględniająca wszystkie niuanse nie zostawia wątpliwości, spacerujący po lesie rozmówca chce powiedzieć, że zobaczył borowiki.
Gdybyśmy chcieli interpretować spójnik „albo” jako operator ekskluzji, to musielibyśmy zinterpretować w ten sposób, że rozmówca chce powiedzieć, że właściwa jest jedna z opcji:
zobaczył grzyby, ale nie zobaczył borowików.
zobaczył borowiki, ale nie zobaczył grzybów.
Biorąc pod uwagę, fakt że borowik jest typem grzyba, to przy tym założeniu musimy przyjąć, że rozmówca chce powiedzieć, że zobaczył jakieś grzyby, ale na pewno nie są to borowiki.
Jeśli interpretujemy „albo” jako bliski synonim „lub”, czyli przyjmiemy, że mamy tu do czynienia z alternatywą, to katalog opcji interpretacyjnych jest nieco szerszy. Z analizy logicznej zdania będzie wynikało, że zobaczył grzyby, ale nie wiadomo, czy zobaczył borowiki, choć już interpretacja przynajmniej będzie to dopuszczała.
Zdarza się, że spójnik „lub” interpretuje się w sposób bliski ekskluzji – a więc rzekomo właściwy dla spójnika „albo”. W końcu gdy w odpowiedzi na pytanie o plany weekendowe, ktoś odpowiada, że pojedzie w Sudety lub na Mazury, to możemy śmiało założyć, że pojedzie tylko w jedno z tych miejsc.
Ogólnie trzeba uważać z przenoszeniem uproszczonych modeli logicznych na grunt języka. Spójniki mają swoje dodatkowe niuanse, które w modelach matematycznych nie są uwzględnione. Często równoważne pod względem logicznym zdania mają inny wydźwięk. Przykłady:
Szedłem w deszczu, więc zmokłem. =? Nie szedłem w deszczu lub zmokłem. =? Nie zmokłem, więc nie szedłem w deszczu.
Tomek i Zosia rozmawiali przez telefon. =? Tomek rozmawiał przez telefon i Zosia rozmawiała przez telefon.
Zosia wzięła ślub z Tomkiem i zaszła w ciążę =? Zosia zaszła w ciążę i wzięła ślub z Tomkiem.
Nigdy tego nie robię =? Zawsze to robię
Jakie wy dostrzegacie pułapki czyhające na piszących między spójnikami?
Co może powiedzieć dzieciom marchewka? Książka powstała z myślą o rodzicach, którzy chcą w kreatywny sposób opowiadać dzieciom o Panu Bogu nie lekceważąc stanu wiedzy naukowej. Dzięki dodatkowej formie scenariusza historia pozwala na aktywny udział w zadawaniu i odpowiadaniu na dziecięce pytania i świetnie nadaje się do wykorzystania na zajęciach tematycznych. Do książki są załączone…
„Modern Caribbean Rum” to wyczerpujące, głębokie zanurzenie w świecie mocnych alkoholi z trzciny cukrowej, skupiające się na miejscu pochodzenia rumu — na Karaibach. Liczący 850 stron i wzbogacony 950 ilustracjami, współczesny przewodnik po rumie i otaczającej go branży jest nieocenionym źródłem informacji zarówno dla entuzjastów, jak i profesjonalistów.
Część pierwsza to ogólny przegląd tematyki rumu: historii rumu, klasyfikacji rumu i błędnych przekonań dotyczących wysokoprocentowych alkoholi. Część druga to wnikliwe i szczegółowe zagłębienie w tajniki produkcji rumu. Kolejno omawiane są materiały do produkcji trunku, fermentacja, destylacja, dojrzewanie, mieszanie i nauka o smaku. Działalność biznesowa związana z rumem, w szczególności wiedza o obrocie hurtowym i o rumie czerpanym, oznaczenia geograficzne i przepisy krajowe i międzynarodowe, taryfy podatkowe i celne, subsydia, organizacje handlowe, marki rumu, stanowi materiał części trzeciej.
Ostatnia, czwarta część to 500 stron opowiadających o historii i profilach ponad siedemdziesięciu destylarni/producentów rumu z dwudziestu karaibskich regionów. Zajrzyj za kulisy i dowiedz się dokładnie, jak powstają kultowe style rumowe, w tym rum jamajski, kubański, rum z Barbadosu, Rum Demerara czy Rhum Agricole i wiele innych.
O jej odbiorze wśród profesjonalistów
Bardzo dobrze napisana, encyklopedyczna publikacja o rumie z Karaibów. I (także ze względu na rozmiar książki) WIELKA lektura! Polecany miłośnikom rumu. Carsten Vlierboom – dyrektor ds. rumu, E&A Scheer
Opisując rum, Matt Pietrek dotarł do sedna chyba każdej historii o alkoholu, który inspiruje tak wiele legend. Jego doświadczenie w połączeniu z wizją edytorską Carrie Smith przedstawia absolutnie zapierający dech w piersiach obraz świata karaibskiego rumu zarówno w słowach, jak i fotografiach. Wybierz się w podróż przez historię, biznes, mity i legendy i popłyń do celu, czując się jak znawca tematu. Dzięki ponad 70 różnym profilom destylarni możesz w mgnieniu oka zarezerwować wycieczkę do najwspanialszych producentów rumu. Tara Nurin in „Forbes”
O autorach
Matt Pietrek jest znanym autorem branży spirytusowej, historykiem, konsultantem i maniakiem rumu. Najbardziej znany ze swoich stron internetowych Rum Wonk iCocktail Wonk, ma wrodzoną zdolność wyjaśniania złożonych zagadnień w jasny i zwięzły sposób. Styl pisania Matta, „głęboko nurkujący” w przedmiot swoich badań, sprawił, że jego strona internetowa Cocktail Wonk stała się jednym z najbardziej wpływowych i szanowanych źródeł referencyjnych dla entuzjastów rumu w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Matt, były twórca oprogramowania informatycznego, jest także współautorem książek „Minimalist Tiki: A Cocktail Wonk Look at Classic Libations” i „Modern Tiki Vanguard”. Pełni również od 2019 roku funkcję Wysłannika Społeczności w Stowarzyszeniu Producentów Rumu i Napojów Alkoholowych Indii Zachodnich. Mieszka, pracuje i cieszy się wysokiej klasy alkoholami wraz ze swoją żoną i współautorką, Carrie Smith, oraz ich psem (Admirałem) Nelsonem w Nowym Orleanie, czasami nazywanym najbardziej wysuniętym na północ miastem na Karaibach.
Carrie Smith jest całym swoim sercem twórczynią: przestrzeni, projektów i pomysłów. Jej kreatywna wizja łączy całe wcześniejsze doświadczenie zawodowe, aby prowadzić Wonk Press, nowy model firmy wydawniczej, która współpracuje z niezależnymi autorami, aby ożywić projekty pasjonatów. Carrie jest autorką i redaktorką, artystką i projektantką, mentorką i liderem, a także wielokrotnie nagradzaną projektantką wnętrz, która uzyskała tytuł magistra w dziedzinie konserwacji architektury na Uniwersytecie Tulane. Ma słabość do dobrze wykonanego daiquiri Hemingwaya, najlepiej zrobionego z kubańskiego rumu.