Opublikowano Dodaj komentarz

Na co zwrócić uwagę przy umowie z wydawnictwem cz. 4 Zasady rozliczeń

Zasady rozliczeń są jedną z najbardziej interesujących nas tematów. Wszystkie modele rozliczeń można sprowadzić do prostej formuły:

Honorarium = podstawa naliczania x stawka

Różne zasady rozliczeń wiążą się z innym ryzykiem dla autora i wydawcy. Tu jest konflikt. Metody rozliczeń w różnym stopniu rozkładają te ryzyko. Opiszę poszczególne modele rozliczeń w kolejności rosnącej według ryzyka dla wydawcy.

Wydawnictwo usługowe

W tym modelu wydawnictwo świadczy usługi dla autora pomagając mu wydać książkę. To autor ponosi wszystkie wydatki związane z wydaniem książki, ale później cały dochód ze sprzedaży książki trafia do niego. Twoim honorarium jest to, co zostanie ze sprzedaży książek po opłaceniu wszystkich opłat związanych w wydaniem i dystrybucją książki.

Tyle teorii. W praktyce nawet po wydaniu pojawią się opłaty związane z prowadzeniem kampanii promocyjnej. Gdy wydawnictwo podejmuje się dystrybucji książki, to pobiera od tego prowizję. Zaletą jest, że te prowizje zazwyczaj są stosunkowo małe.

Honorarium liczone od dochodu ze sprzedaży książki

W tym przypadku podstawą naliczenia honorarium jest dochód ze sprzedaży książki.

Dochód to wszystkie przychody osiągnięte ze sprzedaży książki pomniejszone o koszty jakie wydawnictwo poniosło na wydanie i dystrybucję książki. W interesie wydawnictwa jest, żeby nie zapomnieć o żadnej kategorii kosztów. W interesie autora jest zadbanie o konieczność przedstawienia przez wydawcę rzetelnej dokumentacji finansowej.

Czym to się różni od wydawnictwa usługowego?

Cechą wspólną jest to, że autor zaczyna zarabiać na książce, gdy uda pokryć się wszystkie koszty wydania książki. Główną różnicą jest to, że autor nie musi wnosić żadnego wkładu finansowego, co chroni go na wypadek, gdyby książka okazała się niewypałem. Jednak gdyby książka okazała się sukcesem, to wydawnictwo usługowe jest lepsze, bo działa jak honorarium liczone od dochodu ze sprzedaży książki ze stawką 100%.

W praktyce żadne wydawnictwo nie zaoferuje stawki 100%. Muszą oni mieć rezerwy na wypadek nietrafionych pozycji lub na rozwój i potencjał do korzystania z narzędzi nieznanych w momencie zawarcia umowy. Jeśli chodzi o stawki to trudno jednoznacznie powiedzieć jakie są w porządku. Debiutant może się cieszyć jeśli znajdzie wydawnictwo oferujące stawkę na poziomie 30%, ale osoba, która właśnie odebrała nagrodę Nobla z literatury bez problemu znajdzie oferty na 80%.

Honorarium liczone od przychodu ze sprzedaży książki

W tym przypadku podstawą naliczenia honorarium jest przychód ze sprzedaży książki.

Przychód to środki uzyskane ze sprzedaży książek, czyli dodane do siebie ceny transakcyjne wszystkich sprzedanych egzemplarzy. W sprawozdaniach z reguły przychód podawany jest jako wynik mnożenia uśrednionej ceny transakcyjnej i liczby sprzedanych egzemplarzy.

Warto zauważyć, że w tym modelu nie uwzględnia się kosztów wydania. Ten model podnosi ryzyko wydawcy, bo zaczyna wypłacać honorarium autorskie już od pierwszego sprzedanego egzemplarza, jeszcze zanim pokryje on pozostałe koszty wydania.

Podstawa naliczenia honorarium jest wyższa niż w modelu liczenia honorarium od dochodów ze sprzedaży książki, jednak w połączeniu z większym ryzykiem wydawcy stawki w tym modelu są zazwyczaj niższe. Ostatecznie negocjując z wydawnictwem możesz uzyskać propozycję różnych stawek przy różnych prognozach kosztów i przychodów. Np. przy oszacowaniu:

  • Przychody: ok. 10 000 zł
  • Koszty: ok. 6 000 zł
  • Honorarium: 50% dochodu albo 20% przychodu

W podanym przykładzie wychodzą takie same oszacowania honorarium (ok. 2 000 zł), ale wiarygodność oszacowania może być różna. Najczęściej będzie kilka potencjalnych wariantów i każdy z nich będzie rekomendował inny model rozliczania.

Honorarium liczone od liczby sprzedanych książek

Kolejnym, jeszcze prostszym modelem rozliczeń jest ustalenie podstawy honorarium jako liczbę sprzedanych egzemplarzy, a stawką jest określona kwota. Dla obu stron ma tę zaletę, że ogranicza to ilość dokumentów niezbędnych do rozliczenia honorarium.

W porównaniu do poprzednich form ryzyko wydawnictwa rośnie, bo nie uwzględnia się wahań cen. Choć i przeciwko temu wydawcy (spadki cen) i autorzy (wzrosty cen) próbują się zabezpieczać. Czasami honorarium przypadające na sprzedany egzemplarz wyznacza się jako określony procent ceny. Gdy przyjmuje się cenę transakcyjną, to mamy model z przychodem jako podstawą honorarium. Gdy przyjmujemy cenę okładkową, która po oddaniu do druku się nie zmieni, mamy stałą kwotę.

Stawki procentowe liczone od cen hurtowych zazwyczaj wynoszą połowę stawki liczonej od ceny detalicznych. Ma to uzasadnienie w rabatach hurtowych, które muszą pokryć koszty funkcjonowania hurtowni, księgarń, a nierzadko jeszcze rabatów w księgarniach na akcje promocyjne.

W przypadku, gdy w umowie stawka jest uzależniona od konkretnego typu cen, to dla autora jest korzystne, żeby zastrzec sobie prawo do akceptacji lub odrzucenia cenników proponowanych przez wydawcę.

Jednorazowe honorarium o stałej wartości

To jest najprostsza forma rozliczeń. Przy zawarciu umowy z wydawnictwem autor przekazuje tekst i otrzymuje ustaloną kwotę. I to w zasadzie tyle. Autora nie obchodzi, czy wydawca sprzeda choćby jeden egzemplarz, czy zarobi na dziele miliony. Przynajmniej teoretycznie ze wszystkich modeli wydawca na początku najwięcej ryzykuje, ale potem, gdy się już uda, to ma cały zysk dla siebie.

Rzeczywistość jest nieco inna. Ustawa o prawach autorskich nakazuje wydawcy regularnie przekazywać informacje o osiąganych korzyściach z dzieła. W przypadku rażąco niskiego honorarium autor ma prawo żądać korekty honorarium. Spodziewam się, że w obecnym stanie prawnym wydawcy będą odchodzili od tego modelu.

W tym stanie prawnym, w tym modelu wydawca, co prawda najwięcej ryzykuje, ale gdy się uda, to przynajmniej będzie się sądzić z autorem o podwyższenie honorarium.

Pozostałe modele są dużo bardziej odporne na zarzut rażąco niskiego wynagrodzenia.

Opublikowano Dodaj komentarz

Na co zwrócić uwagę przy umowie z wydawnictwem cz. 3 Zasady rozwiązywania sporów

Niestety zdarza się, że pomimo najlepszych chęci nie wszystko idzie po naszej myśli. Czasami zdarzają się rozbieżności w rozumieniu tego, co zostało napisane w umowie. Albo tego co nie zostało zapisane.

Autor jest tu na nieco lepszej pozycji niż wydawca, gdyż Ustawa o Prawach Autorskich jest napisana w taki sposób, że interes autora jest w niej ważniejszy niż interes wydawnictwa. Pełno w niej przepisów zawierających zastrzeżenie, że umowa nie może mieć mniej korzystnych dla twórcy, niż podane w ustawie minimum. Jednak mimo wszystko trzeba uważać.

Ogólną zasadą jest to, że Sądem właściwym do rozpatrzenia sprawy, jest sąd właściwy miejscowo dla pozwanego. W erze internetu bez problemu nawiążesz współpracę z wydawnictwem mającym siedzibę na drugim krańcu kraju. To może być źródłem kłopotów, albo niezwykłym szczęściem.

Jeśli stwierdzisz, że wydawnictwo działa wobec Ciebie nie fair, to dochodzenie swoich prawa przed sądem może być uciążliwe. Choć z drugiej strony, jeśli to wydawca będzie miał wątpliwości dotyczące działań autora, to perspektywa wielokrotnych podróży służbowych do odległych sądów może być zniechęcająca.

Przy zachowaniu pewnych warunków, w umowie może być zmieniona wynikająca z ogólnych zasad właściwość terytorialna sądu. Każda strona woli rozstrzygać spory w „swoim” Sądzie.

Od ogólnych zasad są wyjątki. Najnowsza nowelizacja ustawy o prawach autorskich przewiduje dodatkowe, opcjonalne narzędzie do rozwiązywania sporów. Mediacje prowadzone przez Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE).

Niby wygodne narzędzie, bo całość może bazować na wymianie e-maili ze skanami dokumentów, czyli bez ruszania się z domu. Jednak to są mediacje. A mediator, w przeciwieństwie do sądu, nie może narzucić rozwiązania. Poza tym, na mediacje muszą się zgodzić obie strony sporu.

W przypadku, gdy mediacje nie przyniosą skutku, to sprawa jest przekazywana – na podstawie ustawy – do Sądu Okręgowego w Warszawie. Chyba po to, żeby urzędnicy z UKE, pełniący rolę świadków mieli blisko. W wielu przypadkach zmienia to Sąd, który będzie rozpatrywał sprawę. Jeśli w danym przypadku masz łatwiejszy dojazd do Warszawy niż do Sądu, który by rozpatrywał sprawę z pominięciem mediacji, to całkiem dobra wiadomość, ale jeśli dojazd do Warszawy jest trudniejszy…

Przed wyrażeniem zgody na mediacje warto spojrzeć na adresy w umowie i na mapę.